Zdecydowana większość przedsiębiorstw z regionu, myślących o szybkim rozwoju zetknęła się, chociażby w minimalnym stopniu, z koniecznością współpracy ze środowiskiem naukowym. Są u nas firmy, które intensywnie współpracują z uczelniami z całego kraju, z instytutami badawczymi, ale są też takie, które póki co ograniczają swoje kontakty z placówkami kształcącymi do absorbcji ich absolwentów, czy wspólnej realizacji prac dyplomowych.
Pod pojęciem intensywnej współpracy kryje się jednak coś więcej - na zachodzie Europy, w Stanach Zjednoczonych czy w innych, bardziej rozwiniętych gospodarczo regionach świata, te dwa środowiska są tak ściśle ze sobą powiązane, że tempo rozwoju ich współpracy wydaje się być nie do zatrzymania. To dzięki przenikaniu się tych dwóch środowisk dynamicznie rozwiązują się dwa największe problemy: biznes pozyskuje innowacyjne przewagi konkurencyjne nad swoimi rywalami w branży, a uczelnia (akademia) gwarantuje sobie uniezależnienie od finansowania statutowego. Współpraca nauki i biznesu wymaga jednak daleko idących kompromisów, wzajemnego uczenia się i zmiany mentalności po obydwu stronach procesu.
Czy jest, czy będzie to możliwe u nas? Nie tylko na Podlasiu, ale generalnie w Polsce? Czy dojdzie do sytuacji, w której nie będziemy tej współpracy traktować jako koniecznej i wymaganej przez Komisję Europejską przy pozyskiwaniu finansowania unijnego, ale też trudnej i praktycznie nieefektywnej? Czy, w niedługim czasie, będziemy funkcjonować w rzeczywistości, w której biznes ufa, że placówka badawcza czy akademia może być równym i wiarygodnym partnerem biznesowym, a środowisko twórcze podzieli się z przedsiębiorstwami swoją wiedzą?
Żeby odpowiedzieć na te pytania musi przede wszystkim upłynąć czas, który pokaże, czy chcemy uczyć się od regionów, które przeszły dokładnie ten sam proces 30 lub 40 lat temu i dziś pełnią rolę wiodących ośrodków gospodarczych na świecie i przede wszystkim to, jak wykorzystamy najbliższe 7 lat nowej perspektywy finansowej, która będzie wymuszać na obydwu stronach tego procesu intensywną (ale czy efektywną?) współpracę. Przykładem współpracy nauki z biznesem jest Instytut Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej Sp. z o.o., który przez ostatnie 6 lat intensywnie i skutecznie realizował usługi dla przedsiębiorstw. 600 projektów dla ponad pół tysiąca klientów, wypracowane kilkadziesiąt milionów złotych przychodów pozwala dzisiaj Instytutowi na podejmowanie się projektów większych i bardziej ryzykownych, ale też bardziej odpowiadających potrzebom naszych klientów.
Ponadto Politechnika Białostocka, jako właściciel spółki, wykazuje daleko idące zrozumienie dla procesu współpracy nauki i biznesu. Wspiera działalność Instytutu poprzez udostępnienie swojej aparatury, naukowców na potrzeby realizacji zleceń biznesowych, pozostawiając wypracowane zyski na dalszy rozwój, a nawet zmieniając wewnętrzne regulacje celem wsparcia kadry, która decyduje się na komercyjny charakter pracy.
Dzięki tej synergii uczelnia i jej spółka stanowią jeden z najsilniejszych ośrodków naukowych w Polsce w obszarze współpracy z rynkiem. Korzystając z naszych doświadczeń, zarówno sukcesów jak i porażek, przedstawiamy kilka istotnych wskazówek, które pomogą rozwiać pewne obawy, zdejmą płaszcz tajemnicy z tej trudnej współpracy nauki i biznesu oraz pokażą, że przy zachowaniu podstawowych, rynkowych zasad, obie strony mogą czerpać daleko idące korzyści. W związku z faktem, że spośród wszystkich sugestii wybraliśmy dziesięć najistotniejszych, nazwaliśmy je dekalogiem, z nadzieją, że jego przestrzeganie pozwoli nam dogonić te miejsca, w których współpraca z nauką jest niewątpliwym standardem.
1. Masz prawo wyboru
Współpraca ze środowiskiem akademickim nie jest zero-jedynkowa. To nie jest tak, że istnieje jeden wybrany model, w którym wszystko musi być dostosowane do ustalonych wcześniej reguł. Współpraca ta jest wielopłaszczyznowa i każdy jej element może stanowić pole do negocjacji. Formalny transfer wyników prac badawczo-rozwojowych do przemysłu nazywa się komercjalizacją, a ona sama w sobie może przyjąć różne formy. Komercjalizacja bezpośrednia ma dwa podstawowe scenariusze: sprzedaż wyników z akademii do przemysłu lub udzielanie licencji, które dzieli się na dwa główne rodzaje: wyłączne i niewyłączne. W przypadku sprzedaży zasady są proste i własność przechodzi w pełni z uczelni/instytutu/twórcy na firmę. W przypadku udzielenia licencji wyłącznej, licencjodawca nie ma prawa komercjalizować przedmiotu umowy z innymi firmami niż licencjobiorca, w przypadku niewyłącznej, prawa własności intelektualnej tak jak w poprzednim przypadku, zostają po stronie licencjodawcy, ale pozostawia on sobie również prawo do współpracy komercyjnej w tym obszarze z innymi licencjobiorcami.
Oczywiście to tylko podstawowe aspekty współpracy, bo każda z w/w form może umownie regulować elementy dodatkowe jak np. zaangażowanie akademii w dalszy rozwój przedmiotu umowy, różne formy rozliczeń (płatności początkowe, czynsze, końcowe wykupy), klauzule poufności czy ograniczenia (terytorialne, czasowe lub ich kompletny brak). Jak widać, wraz ze wzrostem zaangażowania w tą współpracę temat może się komplikować, ale należy zwrócić uwagę, że wszystkie te aspekty są zapożyczone bezpośrednio z rynku i współpracy pomiędzy komercyjnymi podmiotami, więc nie ma tutaj mowy o zasadach nierynkowych. Oprócz komercjalizacji bezpośredniej istnieje możliwość komercjalizacji pośredniej, której głównym założeniem jest tworzenie na bazie rezultatów prac badawczych nowych podmiotów gospodarczych. Tutaj jedynym ograniczeniem jest, tak naprawdę, Kodeks Spółek Handlowych i ponownie każdy aspekt nowotworzonego podmiotu jest poddany negocjacji. Ważne, żeby pamiętać o jednej fundamentalnej rzeczy, czyli zapewnieniu praw własności intelektualnej w nowej spółce, które z reguły są wnoszone przez akademię na kapitał zapasowy (Agio) lub w postaci aportu w ramach obejmowanych udziałów. Świadomość uczelni w tym procesie, a przede wszystkim Politechniki Białostockiej jest na tyle daleko idąca, że wielkość objętych udziałów nigdy nie zblokowała możliwości pozyskania funduszy zewnętrznych (czy to UE, czy inwestorskich). Oprócz w/w form współpracy istnieją oczywiście podstawowe badania zlecone, możliwość wspólnej pracy nad pracami dyplomowymi czy wpływ na programy nauczania poprzez zasiadanie w Radach Przedsiębiorców poszczególnych wydziałów uczelni. Wniosek z tego jest taki, że to przedsiębiorca decyduje jak daleko i mocno chce się angażować we współpracę i na jakich zasadach ta współpraca się odbywa. Oczywiście należy zaznaczyć, że rosnące doświadczenie i świadomość uczelni co raz bardziej otwierają jej drzwi na rynek, ale z drugiej strony nie pozwalają na traktowanie jej inaczej, niż na równi z biznesem.
2. Masz prawo do kontroli
Gdy już wyjaśniliśmy sobie, że współpraca z nauką odbywa się na zasadach rynkowych, to należy zaznaczyć, że jednym z istotniejszych elementów jest jej wyjątkowość. Prace B+R to nie są zwykłą usługą, w której efekt końcowy jest łatwy do przewidzenia i nieobarczony żadnym ryzykiem. Podstawowy warunek jest taki, że proces badawczy ma prawo zakończyć się rezultatem negatywnym i to jest ta tolerancja, którą musi przemysł u siebie wypracować. Ale żeby nie pozostać z tym „negatywnym” wnioskiem trzeba przedstawić statystykę, która pokazuje, że na ponad sto prac badawczych rocznie realizowanych przez Instytut, średnio jedna kończy się negatywnym wynikiem, więc ryzyko jest na poziomie akceptowalnym. Jak można to ryzyko jeszcze bardziej minimalizować? Zaangażowanie przemysłu w trakcie procesu badawczego, nie tylko na początku i podczas odbioru rezultatu, ale również na poszczególnych jego etapach pozwala zachować kontrolę nad kierunkiem prowadzonych prac badawczych. Dodatkowo, udostępnienie swoich zasobów intelektualnych, czy infrastrukturalnych, może proces znacznie przyspieszyć i realizować go zgodnie z w harmonogramem i budżetem. Trzeba pamiętać, że współpraca z nauką nie polega na zamówieniu kilkuset jednakowych mechanizmów lub blistrów z tabletkami, a na wytworzeniu jednego, pierwszego i prototypowego rozwiązania. Współpraca w tym procesie musi być ścisła i podlegać bieżącej kontroli obu zaangażowanych stron - w odpowiednim momencie istnieje bowiem możliwość modyfikacji kierunków lub wręcz zatrzymania procesu badawczego, jeśli spodziewane rezultaty nie będą spełniały warunków rynkowych tj. nie będą miały charakteru i możliwości wdrożeniowych.
3. Nie musisz być wierny, ale warto
Ciężko jest wymagać, żeby producent maszyn rolniczych lub ciężkiego sprzętu budowlanego współpracował z jednym dostawcą stali. W przypadku dostawców „wiedzy” czy „innowacji” powinno być podobnie, ale jak już zostało wspomniane wyżej, to nie jest standardowa współpraca. Przedsiębiorcy, w związku z różnorodnością swoich produktów lub usług, są wręcz zmuszeni do współpracy z różnymi jednostkami naukowymi, bo to właśnie te jednostki są bardzo wąsko wyspecjalizowane. Jeśli firma oczekuje, że oprócz opracowania nowego produktu na politechnice należy przeanalizować rynek na który ten produkt jest kierowany, to współpraca z uniwersytetem jest co najmniej wskazana. I w związku z faktem, że jesteśmy tego w pełni świadomi to ciężar tej różnorodności i dywersyfikacji bierzemy na siebie. Biorąc pod uwagę, jak ściśle ze sobą pracują członkowie PSC (Porozumienie Spółek Celowych) czy PACTT (Porozumienie Akademickich Centrów Transferu Technologii) jesteśmy w stanie oferować kompetencje Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu czy Uniwersytetu Medycznego w Łodzi tutaj na miejscu, w woj. podlaskim, bez konieczności wysyłania naszych klientów na drugi koniec Polski. Rzecz kolejna to taka, że warto jest mieć jednego, stałego i pewnego brokera innowacji, który pokieruje procesem badawczym za przedsiębiorcę i zrobi to skutecznie. Nie wydaje się być pomysłem nietrafionym, żeby ciężar zarządzania innowacjami w firmie przesunąć na jeden zewnętrzny podmiot lub człowieka w tym wyspecjalizowanego, a to z punktu widzenia zarządczego oszczędza czas i pieniądze. „Jedno okienko” mnoży się w praktycznie w każdym aspekcie naszego życia, począwszy od rejestrowania firmy, po ubezpieczenia nieruchomości, czy aut - dlaczego więc nie traktować naszego zaprzyjaźnionego środowiska akademickiego jako jednego okienka do świata innowacji i wyników prac badawczych?
4. Prawa własności intelektualnej są twoje
Temat przynależności praw majątkowych (IP, z ang. Intellectual Property) po zakończonej współpracy jest chyba jednym z najistotniejszych, ale też najbardziej drażliwych. Oczywistym jest, że w przypadku współpracy komercyjnej, w której strona biznesowa płaci za końcowy rezultat pracy badawczej to IP powinno trafić w ręce przedsiębiorcy i jeśli tak nie jest, to znaczy, że w zawartej umowie błędnie lub wcale nie zostało to uregulowane. W przypadku Instytutu istnieje reguła stanowiąca, że 100% naszych realizacji kończy się przekazaniem IP zamawiającemu, a jeżeli temat badawczy wydaje się być interesujący z punktu widzenia dalszego procesu badawczego, potencjalnych publikacji czy pochodnych prac dyplomowych -obligujemy się do uzyskania dodatkowych zgód ze strony klienta na prowadzenie takich działań. Inaczej jest w przypadku projektów, w których finansowanie zapewnione jest przez podmiot zewnętrzny, np. NCBiR w projektach finansowanych przez Komisję Europejską. Tutaj sytuacja regulowana jest przez instytucję finansującą i jej wymagania odnośnie umowy współpracy/partnerstwa czy innej, która mówi o podziale IP. W związku z faktem, że publikacja wrażliwych lub przełomowych wyników prac badawczych może działać na niekorzyść przedsiębiorcy należy poświęcić maksimum swojej uwagi i czasu na doprecyzowanie zapisów mówiących o prawach majątkowych. Niejednokrotnie zdarza się, że przewaga konkurencyjna, wypracowana w ramach projektu badawczego finansowanego zewnętrznie jest zaprzepaszczona, bo ten sam projekt wymaga publikacji wyników w prasie branżowej lub naukowej, co całkowicie mija się z założeniem współpracy z nauką. Zadbanie o ten obszar na samym początku współpracy gwarantuje, że nie pojawią się przeszkody, które mogą wpłynąć negatywnie na wdrożenie rezultatów naszej współpracy.
5. Poznaj drugą stronę
Każda uczelnia czy instytut badawczy w Polsce może mieć inną strukturę organizacyjną, a co za tym idzie może oferować inne zasady współpracy z rynkiem. Jeżeli decydujemy się na współpracę z akademią musimy mieć przekonanie, że uderzamy do odpowiednich osób i drzwi, żeby proces trwał możliwie najkrócej i nie generował zbędnych kosztów lub barier formalnych. Należy również pamiętać, że w przypadku projektów finansowanych z funduszy unijnych to instytucje zarządzające określają kto może stanowić partnera dla przemysłu, a kto nie, więc świadomość tego z kim rozmawiamy po drugiej stronie może okazać się niezwykle istotna. Na przykładzie Politechniki Białostockiej, która, rozumiejąc potrzeby przedsiębiorców, oferuje szereg możliwości sformalizowania współpracy z przedsiębiorcami, można mniej więcej zobaczyć jak bardzo te struktury mogą być zróżnicowane. Podstawowym partnerem w projektach badawczych może być oczywiście sama uczelnia wraz z jej całym potencjałem kadrowym i infrastrukturalnym. Jest to współpraca bardzo prestiżowa i wskazana przy dużych projektach finansowanych zewnętrznie, przy projektach niekomercyjnych, angażujących społeczność akademicką. W 2011 roku Politechnika Białostocka, zgodnie z wprowadzoną wtedy nową ustawą Prawo o Szkolnictwie Wyższym, powołała do życia spółkę celową – Instytut Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej Sp. z o.o., który od tamtej pory jest głównym ramieniem biznesowym uczelni i wyspecjalizował się w badaniach zleconych. Jako spółka celowa, Instytut również kwalifikuje się jako partner w projektach finansowanych zewnętrznie, a jego elastyczność rynkowa jest mocno doceniana przez firmy z całej Polski. Pod względem obrotów i ilości realizowanych zleceń badawczych Instytut plasuje się w ścisłej czołówce polskich spółek celowych. Na pozostałych uczelniach istnieją jeszcze centra transferu technologii, które odpowiedzialne są za komercjalizację bezpośrednią, ale w przypadku braku innych jednostek również za szeroko rozumianą współpracę z rynkiem.
Na Politechnice Białostockiej rolę centrum pełni Instytut na mocy umowy o zarządzaniu prawami własności intelektualnej PB. Wybór jest bardzo szeroki, ale świadomie dokonany - determinuje dalszy charakter współpracy.
6a. Masz prawo być inny
Różnic pomiędzy przedsiębiorcami, a naukowcami jest mnóstwo, ale to wcale nie oznacza, że stanowią one bariery definitywnie uniemożliwiające współpracę obydwu środowisk. Znając obszary, w których myślimy i działamy inaczej jest dużo łatwiej opracować skuteczne schematy współpracy. Podstawową rozbieżność można zauważyć w aspekcie systemowym. Przedsiębiorca jest zobligowany wobec klienta i samego siebie do dostarczenia wymaganej jakości z korzyścią ekonomiczną i na tym można skończyć. Naukowiec natomiast, patrząc przez pryzmat systemu, który nie premiuje współpracy komercyjnej, ma zupełnie inne priorytety i to nie jest jego wina, że „tanio, dobrze i szybko” nie leży w czołówce jego systemu wartości. Druga różnica to różnica administracyjno-formalna. Sektor prywatny charakteryzuje się nieporównywalną dynamiką działania względem jednostek budżetowych, do których należą również uczelnie. Długość trwania i złożoność procesów administracyjnych na uczelni niejednokrotnie skreśla współpracę już na samym początku. Żeby zniwelować tą barierę uczelnie powołują spółki celowe, które są dużo mniejsze i pozbawione takich obciążeń jak chociażby konieczność stosowania ustawy PZP. Ostatnia z fundamentalnych różnic to cel funkcjonowania. Uczelnie w swoich statutach mają przede wszystkim wpisaną dydaktykę i prowadzenie podstawowych prac naukowych, a nie realizację zleceń dla biznesu, a przedsiębiorstwa z kolei, zgodnie z definicją ustawową, to podmioty utworzone w celu generowania zysku netto. Oprócz wyżej wymienionych można jeszcze przytoczyć szereg innych, mniej ogólnych, ale często pojawiających się różnic. Fakt, że jesteśmy różni wcale nie oznacza, że nie możemy mieć zbieżnych celów i realizować wspólne projekty. Obydwie strony starają się „penetrować” swoje szeregi, żeby ta współpraca była lepsza i bardziej owocna - przedsiębiorcy zasiadają w Radach Uczelni, a naukowcy doradzają działom B+R w sektorze prywatnym. To nic złego, że jesteśmy różni. Tak po prostu jest.
6b. Ale szanuj drugą stronę
I te różnice wcale nie oznaczają, że jedna czy druga strona procesu jest w jakikolwiek sposób lepsza lub gorsza. Podchodząc do siebie z szacunkiem i zrozumieniem udowadniamy, że jesteśmy w stanie realizować wspólnie projekty, nawet te najbardziej wymagające i te, które mogą się takie nie wydawać. Jeżeli mamy zrozumienie dla siebie to może się zdarzyć, że zespół składający się z kilku profesorów z różnych uczelni będzie realizował projekt dla jednoosobowej działalności gospodarczej, a pojedynczy naukowiec w randze doktora będzie świadczył swoje usługi dla międzynarodowej korporacji.
7. Pokaż swoje pomysły
Oczywistym jest, że przedsiębiorca zwraca się do środowiska naukowego oczekując gotowych, innowacyjnych rozwiązań, które można wprowadzić na rynek, ale też nie można ukrywać faktu, że biznes jest dużo bliżej rynku i jego dynamiki. Firmy są zdecydowanie bardziej na bieżąco z tym co się dzieje w danej branży niż nauka. Może się zdarzyć, że przedmiot pracy badawczej był już wielokrotnie analizowany przez daną branżę i z określonych powodów nie był wdrożony. Aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień i pracy, która nie przyniesie oczekiwanych rezultatów trzeba stosować podejście, w którym dzielimy się wiedzą i doświadczeniem wspólnie. Oczywiście zawsze należy pamiętać o stosownym zabezpieczaniu swoich pomysłów umowami lub klauzulami o poufności, ale metodologia i kierunki badań powinny być określone na samym początku współpracy wraz ze zdefiniowaniem metod i kierunków, których należy unikać. Wbrew pozorom środowisko akademickie chętnie uczy się na cudzych błędach i chętnie podejmuje kierunki badawcze, które nie były jeszcze przez nikogo rozpracowane. Dzielenie się wiedzą ze środowiskiem naukowym może brzmieć mało prawdopodobnie, ale przemysł jest potężnym źródłem dla nauki i taka sytuacja utrzymuje jednocześnie wysoki poziom świadomości akademii odnośnie bieżącej sytuacji w gospodarce.
8. Korzystaj z funduszy unijnych
Skłonność firm do podjęcia ryzyka związanego z procesem badawczym, którego efekty są trudne do skontrolowania, rośnie wraz redukcją kosztu tego procesu. Tak jak koszt wykonania samej usługi tańszy się z dnia na dzień nie zrobi, tak możemy zauważyć co raz więcej mechanizmów finansowych, które w swoim założeniu dedykowane są na finansowanie współpracy przemysłu z nauką. Poprzednia unijna perspektywa finansowania ’14-’20 miała w swoim założeniu rozpocząć proces zapoznawania się i wzajemnego uczenia obydwu stron procesu. Mieliśmy styczność z programami lokalnymi, regionalnymi i krajowymi, które finansowały zlecony proces badawczy lub wymagały od firm posiadania wyników prac badawczych, które miały być komercjalizowane w ramach pozyskanych dotacji. Można było tworzyć własne centra badawczo-rozwojowe, zlecać prace badawcze czy wspólnie pracować nad innowacjami. Rozstrzał poziomów dofinansowania był potężny, od kilku tysięcy złotych po setki milionów, które miały na celu „pogodzenie” nauki i biznesu. Podejście instytucji finansujących było, krótko mówiąc, bardzo delikatne i dopuszczało projekty, w których ta współpraca, ewidentnie, miała charakter raczej spełnienia wymogu formalnego, niż osiągnięcia rzeczywistego rezultatu, ale to też spowodowało, że przedsiębiorcy poznali jak działa akademia, a naukowcy odkryli potencjał rynku. I dobrze. Wiemy gdzie leżą nasze granice i jak można je przesuwać, żeby bez krzywdy osiągnąć cel. To się jednak niestety zmieni w kolejnej perspektywie ’21-’27, która nie będzie już tak łagodna dla naszej współpracy. Wprost można stwierdzić, że nie będzie dotacji dla firm, które nie będą angażować środowiska naukowego do swoich projektów. Jednocześnie wsparcie dla projektów badawczych, które nie będą kończyć się twardą komercjalizacją będzie mocno ograniczone. Warto już dziś śledzić w jakim kierunku prowadzone są rozmowy między regionami czy rządem oraz Komisją Europejską celem określenia ram poszczególnych programów operacyjnych. Warto brać aktywny udział w konsultacjach tych programów, celem dostosowania swoich projektów i potrzeb do nadchodzącej fali unijnych pieniędzy. A ponad wszystko, warto ugruntować wzajemne relacje pomiędzy przedsiębiorstwem, a jednostką badawczą, gdyż to na tych relacjach oparte będzie kolejne 8 lat rozwoju biznesu, opartego o dostępne fundusze europejskie. Wielokrotnie spotykamy się z sytuacją, gdzie aplikujący o środki przedsiębiorca, na ostatnią chwilę, potrzebuje partnera naukowego do realizacji określonych zadań. Z reguły ten zakres jest minimalny i praktycznie niewykonalny, więc zadbanie o dobre, a przede wszystkim wspólne, przygotowanie projektu jest głównym czynnikiem przyszłego sukcesu. Warto też zaznaczyć, że część instytucji finansujących i zarządzających środkami unijnymi co raz lepiej rozumie proces badawczy i jego negatywne rezultaty, a dzięki temu kwalifikuje koszty poszczególnych działań w tych projektach bez większych zastrzeżeń.
9. Planuj na lata, nie na dziś
Współpraca z nauką nie powinna być traktowana w kategoriach współpracy jednorazowej lub krótkotrwałej. Nawet jeżeli początki tej synergii są trudne, burzliwe i mało efektywne, to należy pamiętać o tym, że prawdziwe rezultaty prac B+R pokazują się niejednokrotnie po wieloletnim wysiłku obydwu stron. Oczywiście na całość współpracy składają się projekty krótkie i szybkie, których rezultaty wymaganą są już teraz, ale całokształt tej relacji należy porównać do obsługi prawnej. Moment, w którym akademia pozna doskonale przedsiębiorstwo to moment, w którym można realnie zaproponować obszary do usprawnień niezależnie od ich charakteru czy tematyki. Ten sam moment następuje gdy biznes poznaje swoje otoczenie naukowe, a to może się wydarzyć po latach współpracy. Stabilizacja i wzajemne zaufanie są fundamentem sprawnego działania. Dlatego obok jednorazowych potrzeb i projektów należy komunikować strategię i wizję, bo tam są pierwiastki naukowe, niejednokrotnie decydujące o powodzeniu całego przedsiębiorstwa.
10. Zaufaj, że będzie dobrze
Sama relacja projektowa to zbyt mało, żeby pracować efektywnie. Uczelnia to przede wszystkim ludzie, to władze uczelni, ale również pojedynczy pracownicy naukowi, którzy na potrzeby firm grupują się w zespoły, często interdyscyplinarne i międzyuczelniane. Przez ostatnie 6 lat Politechnika Białostocka i Instytut Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej sp. z o.o. udowodniły, że stanowią pełnoprawnego i równego partnera dla przemysłu. Nasi klienci do nas wracają, ta współpraca przeradza się w długotrwałą relację, a jej rezultaty z projektu na projekt są coraz bardziej imponujące. Jesteśmy stałym partnerem odpowiedzialnym za B+R dla pojedynczych firm, ale także dla całych ich zrzeszeń jak klastry czy stowarzyszenia. Instytut, jako spółka prawa handlowego, nie może sobie pozwolić na brak jakości lub cenowe oderwanie od standardów rynkowych, od naszej efektywności operacyjnej zależy rentowność, a bez niej, nie będzie możliwości utrzymania spółki. Dlatego działamy tak, żeby z jednej strony realizować naszą działalność statutową, a z drugiej wspierać skutecznie biznes naukowo. Wzajemne zaufanie to podstawa. Jeżeli w opinii przedsiębiorstw środowisko naukowe może zrobić coś więcej, żeby to wzajemne zaufanie można budować jeszcze mocniej to powinno to być wyraźnie i zawsze komunikowane. Dobrych praktyk i wskazówek można mnożyć bez liku, bo prace B+R są na tyle wyjątkowe, że przy każdej z nich dzieje się coś innego. Cały czas uczymy się czegoś nowego i widzimy, że reguły tej współpracy nie mogą być sztywne. Podobnie jak sama usługa, tak i proces musi być indywidualnie szyty pod klienta. Nie sposób jest usystematyzować proces badawczy jednoznacznie - są ogólne wytyczne, ale to jest maksimum jakie można osiągnąć. Po przeczytaniu wskazanych zasad można uznać, że powyższy dekalog nie jest odkrywczy w żaden sposób, ale jeżeli nie będziemy powtarzać sobie tak fundamentalnych zasad, to chaos przejmie kontrolę, a współpraca nauki i biznesu to zbyt ważny obszar i zbyt dużo od niego zależy, żeby ponownie poświęcić kolejne lata na wzajemne uczenie się. Dziś już musimy być gotowi do tej współpracy, musimy być ekspertami w tej dziedzinie i musimy być pewni tego co robimy i jakie decyzje podejmujemy. Czas na naukę już minął. Teraz jest czas na działanie.
Jeśli masz dodatkowe pytania - odwiedź przedstawicieli Instytutu innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej Sp. z o.o. na stoisku B29 podczas Targów SYMAS® MAINTENANCE 2025.
Autor:
Instytut Innowacji i Technologii Politechniki Białostockiej Sp. z o.o.